niedziela, 21 sierpnia 2011

Dzień dziewiąty - niedziela w Sudaku

Od bladego świtu pławimy się w morzu. Warto przyjechać na Krym, żeby zobaczyć mnie plażującą o 7 rano...Towarzyszą nam...meduzy, stada meduz. Początkowo podchodzimy do nich z rezerwą, potem - sprawdziwszy, że są niegroźne - "pływamy w miśkach - żelkach" - bo takie odczucie wywołuje dotyk meduzy.
Po prysznicu z małą awarią - oczywiście w momencie, kiedy D. ma szampon na głowie i...w oczach), jedziemy rodzinnie do miasta, odwiedzić niedzielnie cerkiew i zobaczyć sudacką twierdzę.
Tym razem zabieram aparat, żeby nie pozwolić umknąć miejscowym krajobrazom.

Winnice i góry - piękne połączenie.


Cerkiew w centrum miasta:

 

Ale ogólnie: niezbyte ładnie - samochody, baraki bazarowe każdy w innym stylu - jednym słowem: nieład.


Robienie zakupów wszelakich na wielobranżowym bazarze - od owoców i warzyw oraz pieczywa (lepioszki górą!), przez gumki do włosów, na butli gazowej kończąc - prawie udane, jeśli nie liczyć awarii bankomatu, który pobrał pieniądze z banku, ale...zapomniał nam je wydać. Dzwonimy z reklamacją.



Sudacka twierdza oglądana z zewnątrz - robi wrażenie! - postanawiamy zarezerwować sobie dla niej więcej czasu, niż tylko na pobieżne oględziny: wszak jeszcze tu wrócimy!



 

Przed powrotem  - znowu pyszny obiad w stylu miejscowym:

 

Wracamy, podziwiając zachód słońca...


Widok na słodkowodne jezioro:


Zaciekawieni, zjeżdżamy z "głównej" drogi i...spotykamy się twarzą w twarz  z prawdziwym, najprawdziwszym Tatarem (chwila rozmowy o historii i jego planach na przyszłość: marzy o wykupieniu konia od właściciela i powrocie w rodzinne strony - do Charkowa).
A jak on zawodowo jeździ na koniu......

 

Postanawiamy zrobić Landkowi nastrojową sesję zdjęciową:




I - na koniec - romantyczny jeździec na horyzoncie....


Po powrocie do dowiadujemy się, że dziewczyny przyprowadziły ze spaceru trzy kociaki - no tak, czegoś mi brakowało do tej pory w naszym skromnym obozowisku....Kociaki jednak są na tyle płochliwe, że nie decydują się na zamieszkanie z nami - miauczą tylko głośno gdzieś w niedalekiej ciemności....I dobrze, że nie przyzwyczajają się do luksusów - wszak jutro koło południa ruszamy w dalszą drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz