...bowiem najtrudniejszy jest przejazd przez kraj nasz ojczysty. Wlecze się, ciągnie i końca nie widać. Najpierw dojazd do autostrady poznańskiej - dookoła, bo przecież od strony Warszawy nie jest gotowa....Kiedy już - już w dole, pod estakadą widać równą i pustą, szeroką drogę, okazuje się, że objazd jest tak sprytnie poprowadzony, że należy przejechać jeszcze przez miasteczko (wyrazy współczucia dla mieszkańców) i kawałek nieużytków. Dlaczego nie można wjechać na autostradę wprost z gotowej estakady, tego nie wiem.
Potem, już na autostradzie, co chwilę bramki - albo dla pobrania bileciku, albo dla uiszczenie opłaty (słonej opłaty, dodam).
W końcu, za Poznaniem, zjazd z autostrady (po burzliwej dyskusji i bieżącym ustaleniu dalszych planów) i obranie kierunku na północ.
Piękne tereny! Lasy, niewielkie jeziora, zieleń, spokój. Chciałoby się tu wypoczywać....Tylko dlaczego to tak daleko od nas?
Nocleg w Gryfinie, w dość miłym, acz naprędce znalezionym pensjonacie. Bardzo osobliwy pokój: po otworzeniu drzwi, człowiek spodziewa się raczej widoku na standardowy pokój: łóżka, stoliki, telewizor, okno, drzwi od łazienki. Tu: zobaczyliśmy coś na kształt pomieszczenia gospodarczego z kręconymi schodami. Właściwy pokój (apartament!) okazał się mieścić na górze.
Po kolacji grzecznie do łóżek, bo rano wyjazd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz